Ku uciesze wszystkich prawych ludzi postanowiłem dokonać zestawienia najbardziej pechowych polskich złodziei. Internet obfituje w przykłady nieprawdopodobnych historii, które mogłyby doczekać się swoich ekranowych 5 minut. Fakt faktem, oblicze tępionego społecznie złodziejskiego fachu jest podszyte komedią, a często również wynikającym z niepowodzeń dramatem. Pozwólcie się okraść z kilku minut wolnego czasu i podziwiajcie dokonania mistrzów kryminalnego rzemiosła.
Bytom, cel: sklep mięsny
Rabusie postanowili ograbić miejscowy sklep z wyrobami mięsnymi, jednak nie mogli wejść do budynku od frontu. Udali się zatem na zaplecze, które obfitowało w solidne zabezpieczenia. Złodzieje przygotowali na tę okazję łomy, jednak łomy nie były przygotowane na mechanizmy zabezpieczające tylne drzwi. W życie wszedł wówczas rabusiowy plan awaryjny. Okno znajdujące się obok drzwi wydawało się bezkolizyjnym rozwiązaniem. I w istocie nie sprawiło problemów, tyle, że prowadziło do sklepu całodobowego. Na miejscu obsługa zawiadomiła policję, która jak wiadomo ma monopol na tego typu rzezimieszków.
Jubiler z Mysłowic
Cała sytuacja miała miejsce na śląskiej ziemi, gdzie mieszkaniec Mysłowic postanowił zabawić się w kolekcjonera błyskotek. Wpadł mu w oko pobliski sklep z biżuterią. Mistrz kamuflażu tak ociągał się z wyborem najpiękniejszego i możliwie najdroższego pierścionka, że został przyłapany na gorącym uczynku przez ochroniarzy. Co ciekawe, obrączki, które ostatecznie wybrał okazały się być bezwartościowymi wzornikami. A to pech!
Drogocenny żołądek z Olsztyna
W jubilera zabawiła się również niesforna mieszkanka Olsztyna. 27-letnia kobieta przyłapana na kradzieży biżuterii postanowiła się maksymalnie poświęcić dla zachowania zdobyczy. Zwyczajnie połknęła świecidełko. Jednak spryt sprytowi nie równy, gdyż policja prześwietliła żołądek niedoszłej ofiary zadławienia. Organ okazał się pojemnikiem na skradzioną bransoletkę. Można jednak powiedzieć, że zaaferowana pani dostała, co chciała, ponieważ ostatecznie wyszła ze sklepu z bransoletkami na rękach. Tylko mniej błyszczącymi.
Niedzielni kierowcy rodem z Koszalina
W lutym 2011 roku dwóch mieszkańców Koszalina postanowiło w nocy ukraść zaparkowanego Citroena. Chwilę potrudzili się nad zamkiem i odjechali wytypowanym autem. Pech chciał, że na komendę policji ktoś wysłał powiadomienie o tym, że mężczyźni chodzą po parkingu z latarkami i podejrzanie zaglądają do wnętrz aut. Sielanka tymczasowych posiadaczy pojazdu trwała... kilkadziesiąt metrów, bo nie wiadomo ile zajęło im przejechanie tego dystansu, kiedy to zorientowali się, iż należałoby odśnieżyć szybę. Zabrali się do pracy i lada moment ich oczom ukazał się błysk świateł policyjnego radiowozu. Zaskoczeni kierowcy zaczęli wyrzucać skradzione wcześniej przedmioty z innych miejsc. W ten sposób policjanci z II komisariatu mogli powiększyć liczbę zarzutów, wśród których znalazło się również prowadzenie w stanie nietrzeźwości. Krótkodystansowy kierowca Citroena popisał się wynikiem 1,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Przyłapani szczęśliwcy będą teraz mogli odśnieżać szyby w zakładzie karnym. Jeśli nie przeszkodzi im to, że są za kratami, oczywiście.
Krakowskie łapu-capu
Pewien 21-letni mieszkaniec Krakowa wpadł w straszną panikę, gdy w czasie napadu na sklep pracownik tegoż obiektu nie zgodził się na wydanie pieniędzy z kasy. Sytuacja młodego napastnika nagle obróciła się o 180 stopni, gdyż liczył on na szybką zdobycz. Chorobliwie zaskoczony napotkaną sytuacją natychmiast wybiegł z budynku. Pechowo trafił wprost na dyżurujących tam stróżów prawa. Zdumienie nie pozwoliło mu dojść do siebie i nawet nie sprawiał problemów przy zatrzymaniu. Ochłąnął po błyskotliwej akcji w areszcie.
Szklana pułapka w Będzinie
Pech, jak pokaże przykład, przychodzi nagle i znikąd, często z najmniej spodziewanej strony. Pewien mieszkaniec Będzina zaplanował kradzież auta. Jak przystało na wykwintnego złodzieja samochodowego, poradził sobie z zabezpieczeniami samochodu. W typowo-bezproblemowym dla siebie stylu dostał się do wnętrza wchodząc przez bagażnik. Jednak po chwili ze zwycięzcy stał się ofiarą. Klapa bagażnika się zatrzasnęłą, a złodziej przepadł w środku. Tym razem śląski John McClane został uwolniony ze szklanej pułapki przez policjantów. Problem w tym, że sam ani porządnym, ani gliną nie był i prócz wysiadki otrzymał również bonusową odsiadkę.
Nietrzeżwi biznesmeni
Kolejna historia przydarzyła się dwóm chytrym złodziejaszkom, którzy żerowali na znajomych. Ich ofiarą padł 67-letni pan Józef, który po jednym ze swoich koncertów poczuł się źle i został odwieziony przez karetkę do szpitala. Wcześniej poprosił swoich nieuczciwych przyjaciół o przechowanie drogocennego akordeonu, który był ukochanym instrumentem staruszka. Złodzieje nie wiedzieli jednak o tym, że skradziony sprzęt wykonano we Włoszech, a jego cena oscyluje w granicach 13 tys. zł. W związku z tym jak gdyby nigdy nic sprzedali okazałą zdobycz w lombardzie za równo 105 złotych! Uzyskane fundusze pozwoliły nieudacznikom na chwile zapomnienia w alkoholowym szaleństwie. Chwila przedłużyła się jednak niemiłosiernie, gdy kompletnie pijani mężczyźni zostali znalezieni przez policję. Wiadomo również, że pan Józef prędzej odzyskał instrument niż sprawcy trzeźwość.
Luźny rowerzysta z Płocka
Sytuacja miała miejsce 25 maja 2013 roku w Płocku, gdy pewien mężczyzna zachęcony możliwością darmowego nabycia roweru pokusił się o kradzież jednośladu w kamienicy. Policja otrzymała w godzinach popołudniowych telefoniczne zawiadomienie o włamaniu. Niezwłocznie otrzymano rysopis sprawcy, który wyszedł z budynku dumnie dzierżąc rower. Ze względu na szybkość zgłoszenia policjanci rozpoczęli poszukiwania sprawcy i jego zdobyczy na sąsiadujących ulicach. 37-latek został przyłapany w momencie, gdy wkładał rower do swojego(?) samochodu, zaparkowanego na jednym z pobliskich parkingów. Jak wiadomo swoboda w zawodzie to podstawa. Choć delikatny stresik pewnie się pojawił przy pytaniu ’’czy to pański rower?’’.
W przytoczonych przykładach łatwo dostrzec kilka prawidłowości. Po pierwsze, kradzież niczym kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. Po drugie, złodziej w panice może zrobić dosłownie wszystko. Po trzecie, alkohol często idzie w parze ze zwyczajem pożyczania na zawsze. I po wtóre, każda kradzież rodzi konsekwencje, a sumienie ma się tylko jedno. Parafrazując klasyka: Nie pożyczaj, bo zły zwyczaj, a zwłaszcza nie przywłaszczaj!
Tekst uczciwie oddał w wasze ręce: Micke
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz